no i mamy problem oto Ona nasza Kalliope zestarzała się przerzedziły jej się włosy drżą ręce i nie trzyma moczu ze względu na jej nieśmiertelność agonia trwać może całe wieki
w oddaniu utknęliśmy z nią na salonach hospicjów wiecznie gotowi dolewać atramentu do gasnącego ognia i wywijać nad posiwiałą głową kadzidłami z zasuszonych słów
nigdzie w zasięgu wzroku nie faluje czupryna młodości wylęgarnia nowych wyrazów w której paliłby się bunt nieokiełznany nadzieja na odrodzenie Kall
jesień pozostaje nam zatem jesień spacer po płonącym parku wokół klombu kwitnącej gerontologii
sen mój był inny burzyłem i budowałem w nim domki z klocków wciąż nowe dachy i fundamenty wieczność toczyła się równo jak fajera na drucie i tak być miało a tu masz nagle zestarzała się nam nasza Kall |