podpaliłem się ktoś podrzucił mi do powąchania mieszaninę egzotycznych ziół i przyszłość zaczęła rysować się ślicznie kruszały mury rozszerzały horyzonty nasycały się kolory z dnia na dzień piękniały perspektywy aż tu nagle toksyczna Magdalenka
najpierw umarło we mnie dziecko z dnia na dzień było coraz cichsze coraz bardziej milczące powoli zacierały się we mnie różnice między dobrem a złem nadchodziła szarość przyzwolenie oziębłość
najbardziej mimo zaawansowanej znieczulicy bolało gdy umierały marzenia bo gasły z nimi iskierki nadziei zarzewia przyszłych spontanicznych radości i magia nieuzasadnionej wiary w jutro ... nie było ciała nie było pogrzebu jestem!
jestem ruiną doskonałym miejscem na założenie we mnie muzeum tamtego człowieka na pulpitach elektronicznych kiosków upamiętniał będę minione czasy emitując spoty o honorze uczciwości i sprawiedliwości takie tam klechdy skrojone dla wycieczek szkolnych niech dzieci popatrzą sobie na dynozaura |