Już od rana Jaś ma kłopot oczywisty, jego grupa iść ma dzisiaj do dentysty. A dentysta, to dentysta, chyba wiecie, najstraszniejszym jest lekarzem we wszechświecie.
Niby miły, niby grzecznie cię zaprosi, na fotelu cię usadzi i… podnosi. A gdy będziesz już nad ziemią – hen, wysoko, nie uciekniesz, bo to ponad metr, na oko.
To dentysta niczym duch w fartuchu białym, weźmie lustro, żeby szukać dziury w całym. Wypytuje cię, czy dużo jesz słodyczy w oczy świeci i ukradkiem zęby liczy.
Mówią ludzie, że podobno też czasami się widuje go, jak bawi się kleszczami. Innym razem zaś, cóż to się nie ukryje, ma wiertarkę i nią w zębach dziury ryje.
Ach… Dentysta – ale trudno, Boża wola! Cały w nerwach, poszedł Jasio do przedszkola. I przedszkole, wszystkie dzieci, grupą całą, na wizytę do dentysty się wybrało.
Przyszli, patrzą… Toż to rzeczy niesłychane. Stomatolog – jest nad drzwiami napisane. Cóż za szczęście, westchnął Jasio… Pierzchła trwoga. Przecież ja nie boję się stomatologa!
Stomatolog – takie rzeczy trzeba znać! Radzi ludziom jak o zęby mają dbać, by nie zdarzył im się kłopot osobisty z którym trzeba iść, niestety… Do dentysty! |