Związek Literatów na Mazowszu Związek Literatów na Mazowszu
Związek Literatów na Mazowszu
Link do strony na Facebooku
Login:
Hasło:

forum literackie

Dzwony mają zamilknąć

Zmarła poetka i malarka Marianna Olkowska

Refleksje z ostatniego Pożegnania Prof. Juliuszowi Chrościckiemu

W KRAINIE POEZJI (recenzja)

Fryderyk wciąż żywy

Mazurki w Sannikach

Wacław Holewiński - penetrujący rewiry historii

Ukołysana

więcej..

Partnerzy ZLM

AES

Partnerzy Muzeum Szlachty Polskiej w Ciechanowie MDK Przasnysz Muzeum Historyczne w Przasnyszu Urząd Miasta Ciechanów Starostwo Powiatowe w Ciechanowie Samorząd Województwa Mazowieckiego


Ocena: 1

PRAWDY NIE DA SIĘ ZABIĆ

   „Było ich 27” (Warszawa 2020) to ostatnia z trzech książek dr. Teresy Kaczorowskiej poświęconych największej zbrodni komunistycznej w Polsce po zakończeniu II wojny światowej, mającej miejsce w lipcu 1945 roku w północno-wschodniej Polsce na dawnej Jaćwieży, czyli obecnej Suwalszczyźnie. Autorka wcześniejszych publikacji :„Obława Augustowska” (2015) i „Dziewczyny Obławy Augustowskiej” (2017) w tej poszerza i uzupełnia wiedzę o zbrodni porównywanej ze zbrodnią katyńską, nazywanej „Małym Katyniem”. 

   Właściwa, główna część książki,  reportaże o zaginionych tytułowych 27 dziewczętach i kobietach,  ujęta jest w kompozycyjną klamrę. Reportaże poprzedza „Wstęp” pióra ks. prałata Stanisława Wysockiego - prezesa Związku Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej - jednego z głównych Strażników Pamięci minionych wydarzeń - naocznego świadka historii, tragicznie doświadczonego stratą ojca i dwóch sióstr w Obławie. PO jego „Wstępie” jest wypowiedź „Od Autorki” , w którym nie tylko kreśli ona genezę swej publikacji, ale daje rzetelne informacje o charakterze historycznym i politycznym tamtego czasu, wprowadzające w problematykę wydarzeń  Obławy, a te przywołają świadkowie – im bowiem reporterka oddaje głos. Również i tu, jak w całej publikacji, załącza archiwalne dokumenty, np. sowieckiego kontrwywiadu  do szefa NKWD w Moskwie, fotografię pracowników PUBP w Augustowie, są zdjęcia ofiar i świadków, miejsc, pomników, tablic pamięci, manifestacji i wiele innych. Uzupełnia swoje wypowiedzi eseistyczne oraz reportaże licznymi przypisami, pochodzącymi nie tylko z archiwów IPN. Ten dokumentalny rys uzupełnia autorka też wyznaniem osobistym – trudnym tematem zajęła się, bo ta ziemia, z której sama pochodzi, została doświadczona nazbyt okrutnie, dlatego nie mogła odmówić prośbom społeczności Suwalszczyzny, która wspierała ją w powstawaniu książek o Obławie. To przede wszystkim właśnie dzięki społeczeństwu, rodzinom, potomkom ofiar Obławy można dziś mówić o tamtych wydarzeniach. Wydarzeniach trudnych i porażających jednocześnie, ponieważ odkrywając je dla świata, autorka oprócz bohaterstwa, niezłomności, patriotyzmu żołnierzy AK, a później AKO, obnaża okrucieństwo sowieckich oprawców, wśród których byli również Polacy. Ich nazwiska zapisane w dokumentach  IPN i NKWD  zamieszcza autorka w przypisach i słowie „Od autorki”. Publikacja ta wymagała zapewne wielu godzin pracy w archiwach, księgach parafialnych, dokumentach urzędowych i rodzinnych, także licznych wyjazdów oraz godzin spędzonych z odnalezionymi krewnymi i potomkami ofiar tragicznych wydarzeń lipca 1945 roku.

   Reportaże, tę główną część książki, zamykają: „Lista kobiet zaginionych w Obławie Augustowskiej” oraz  Posłowie „Pamięć i trwanie” - eseistyczna wypowiedź wiceprezesa Związku Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej 1945 Roku w Suwałkach, Bogdana Nowackiego, o trudnym współczesnym czasie odkrywania bolesnej historii sprzed lat, o nieścisłościach i nieprawdziwych stwierdzeniach w publikacji A. Maciejowskiej, trudnościach władz czynionych przez lata w uzyskaniu dokumentów i informacji od władz Federacji Rosyjskiej  czy Białorusi. W końcu podkreślenie wysiłków i efektów pracy Związku Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej 1945 Roku. Ukoronowaniem tych wysiłków jest zaistnienie Obławy w świadomości społecznej, m.in. ustanowienie w 2015 r. przez Sejm RP dnia 12 lipca Dniem Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej. Sukcesem jest też fakt, iż prezydent Andrzej Duda odsłonił w 2016 r. tablicę Żołnierzy Wyklętych, w tym ofiar Obławy Augustowskiej przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie.

***

   Publikacja „Było ich 27” to  książka dokumentalna i jednocześnie  historyczna, w której  reporterka wiąże fakty z przeszłości ze współczesnością. To rzecz wpisująca się  w literaturę faktu. Bohaterami stają się tu nie tylko dziewczęta, ale i ich najbliżsi krewni, czy znajomi snujący opowieści o zaginionych, udostępniający dokumenty i fotografie. Teresa Kaczorowska – reporterka, a zarazem historyk - oddaje im głos i nie przerywa wypowiedzi, gdy wzruszenie nie pozwala im mówić. Unika też psychologizacji i subiektywizmu w prezentowaniu ofiar Obławy – 27 dziewcząt. Innych bohaterów – żołnierzy, partyzantów AK, działaczy niepodległościowego podziemia ukazuje w ich tle, a historie dowódców oddziałów wypływają z biografii bohaterek reportaży – mniej lub bardziej się z nimi wiążą, tak jak losy tych kobiet. Zwraca uwagę na ogromną rolę zaangażowanych w działalność konspiracyjną i antykomunistyczną leśników, oni najlepiej znali tajniki puszczy. Reportaże mają  charakter dokumentalny, ponieważ relacje i wspomnienia o nich dokumentowane są licznymi biogramami osób pojawiających się w tej książce, czerpanych z różnych źródeł.  

   Aresztowania w lipcu 1945 r. Polaków, ale też Litwinów, są dziś określane Obławą Augustowską. Ofiary zabierane były przez żołnierzy sowieckich z domów, z pól, dróg czy z pracy, o różnych porach dnia i nocy. Przeważnie towarzyszył im Polak – zdrajca potwierdzający tożsamość ofiar zapisanych na listach, które współtworzyli konfidenci, a Sowieci mieli je ze sobą. To precyzyjny, ścisły i zgodny z prawdą opis faktów - aresztowań, warunków w obozach przejściowych, więzieniach, wywózek w nieznanych kierunkach. Reporterka odkrywa tu stały schemat zachowań i procedur działań sowieckich żołnierzy, NKWD i kontrwywiadu Smiersz, wspieranych przez rodzime UB i MO – doskonale przemyślanej, zorganizowanej zbrodni. 

   Ten schemat  pojawia się w każdej relacji świadków, krewnych, potomków, sąsiadów, znajomych  ocalonych z Obławy często szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Ich relacje są zróżnicowane emocjonalnie, bo bratanek czy siostrzenica zaginionych, znając fakty z opowieści rodzinnych, mówią nieco inaczej niż siostra czy brat , którzy mimo podeszłego dziś wieku bezpośrednio widzieli aresztowania, pokoje przesłuchań spływające krwią, a swych bliskich zmienionych nie do poznania po straszliwych torturach - biciu, wyrywaniu paznokci, łamaniu kończyn oraz innych okrucieństwach oprawców. Wszystkie jednak są bardzo emocjonalne. Ich wspomnienia charakteryzują się prostotą  języka, są relacjami o charakterze kolokwialnym, czasem dosadnym, ale wszystkie niosą jednocześnie ogromny ładunek dramatyzmu, bólu i cierpienia.

   Ogromne wrażenie wywiera na odbiorcy między innymi  historia Stasi Gumieniak opowiedziana przez najmłodszą siostrę Agnieszkę, które łączyła miłość matczyno–siostrzana z racji na różnicę wieku 11 lat. Relacja o aresztowaniu starszej siostry jest bardzo szczegółowa - zdjęcie z szyi medalika świadczyło o pełnej świadomości  losu aresztowanej, a ostatnie zdanie nie było pożegnaniem 12-letniej dziewczynki, ale wskazaniem denuncjatora, gdyż  brzmiało: „Żeby  ten Polak nigdy na świecie się nie narodził”. Stasia nie odwróciła się do biegnącej za nią siostry, a ta czekała na jej gest, skinienie głową, cokolwiek. Bez wielkich i wzniosłych słów reporterka odkrywa dumną, odważną pełną godności postawę Stasi i wielki żal, przerażenie dziecka, widzącego siostrę po raz ostatni. To wspomnienie, jak wiele innych z tej książki, wzrusza i przeraża, wskazuje też na empatię reporterki, która nie komentuje, ale czuje i przeżywa.

   Relacje o zaginionych dziewczętach reporterka poszerza często o całe biografie ich rodzin, odnajdując ich potomków odkrywa ich osobowości, upodobania, talenty, które chciały i mogły rozwijać w wolnej Polsce, bo wojna się skończyła. Niestety, nie dla nich - po walce z faszyzmem przyszło im walczyć z kolejnym wrogiem zagrażającym wolności Polski - komunizmem, jaki nieśli ze sobą Sowieci. 

   Niezłomne bohaterki, odkrywane dla świata w reportażach T. Kaczorowskiej to młode kobiety i dziewczęta - najmłodsza miała 17 lat, a najstarsza zaledwie trzydzieści kilka. Reporterka każdy rozdział tytułuje ich imionami i rozpoczyna prezentacją z fotografii, a są na nich uśmiechnięte, radosne, pełne życia. Daje oszczędny komentarz na temat ich młodzieńczej urody, czy innego elementu widocznego na zdjęciu - ociepla wizerunek wydawało by się „papierowej” postaci, a następnie określa miejsca i czas - lata swych poszukiwań świadków i pamiątek Obławy, z których „..układa jak z puzzli ich biografie”. Niezwykłe kobiece losy, choć z konieczności krótkie życiorysy, zaangażowanych w podziemną działalność niepodległościową poszerzone są o informacje na temat tradycji rodzinnych patriotyczno-niepodległościowych, skąd czerpały wartości kształtujące ich przekonania i postawy wolnościowe. Przez Sowietów określane „zaplutymi  karłami reakcji” zagrażały nowym porządkom politycznym w Polsce. Patriotyzm i poczucie tożsamości narodowej rodzące zorganizowany opór AK i AKO oraz ludności wobec komunizmu przyspieszył realizację ekstremistycznych planów Stalina wobec antykomunistycznego podziemia.

   Sowieci wprowadzili terror budzący strach wśród społeczeństwa, dopuszczając się największej komunistycznej po zakończeniu II wojny zbrodni, a po jej dokonaniu nakazali milczenie i zaprzestanie poszukiwania bliskich. Kneblowano usta i czyszczono pamięć. Władze, później ubeckie, zbywały rodziny poszukujące swoich bliskich, wciąż żyjących nadzieją, że żyją, że zostali wywiezieni w głąb Rosji, na Syberię czy do Kazachstanu - jak to już wcześniej w tych stronach bywało. Władze Federacji Rosyjskiej, czy Białorusi nie ułatwiały tych poszukiwań, i do dziś je utrudniają. Nadal milczą, mimo pytań polskich władz, śledczych z IPN-u w Białymstoku, który prowadzi śledztwo, czy monitów rodzin.

   Dziś, o czym podaje „Posłowie”, obecne władze naszego kraju bardziej pomagają w odkrywaniu prawdy o Obławie, budzeniu świadomości  społeczeństwa i budowaniu szacunku dla ofiar. Książka ukazuje czas współczesny Suwalszczyzny, która dopiero w ostatnich latach może składać hołd swym męczennikom wyrażany pomnikami, tablicami pamięci, symbolicznymi grobami, nekropolią rodzinną u Wysockich, sadzeniem dębów, biegami pamięci czy społecznymi manifestacjami. Dziś szkołom nadaje się imiona bohaterów, nazywa się ich imionami place, ronda i ulice, przywracając o nich pamięć, nie pozostawiając już na śmietniku  historii. W te działania wpisuje się również publikacja „Było ich 27”, która odkrywa kolejne fakty, uzupełnia te już odkryte, przekazuje prawdę, której nie można zabić czy unicestwić.

   Książka Teresy Kaczorowskiej pokazuje również, jak niezwykle umiejętnie potrafi reporterka przechodzić ze świata współczesnego w czas miniony, opisując swoją podróż po różnych zakątkach trzech powiatów: suwalskiego, augustowskiego i sejneńskiego, w poszukiwaniu minionego czasu. Niekiedy językiem czystej poezji prezentuje jej piękno, barwy i kształty natury, kolory pór roku, lasy i jeziora, rzeki tchnące spokojem, dające ukojenie i wrażenie, że tu gdzie dokonało się tyle zła, lasy są te same. Jednak nie te same, bo kryją w ziemi niewinne ofiary, a na polanach są zbiorowe mogiły, a bociany prawie te same, ale już nie te same i na innych gniazdach, jak i „…leciwe już jabłonie rodzące słodkie jabłka. (…) Sypie owocami ta sama grusza, też posadzona jeszcze przez Ludwika Wysockiego.”  Dukty, ostępy, mokradła, rzeki i jeziora niedostępne zakątki tej ziemi też budzą refleksje historyczne. Tymi samymi ścieżkami chodzili partyzanci AK, które przemierzali wcześniej powstańcy listopadowi i styczniowi, czy peowiacy. I znów widać oszczędność odautorskiego komentarza, bo refleksje  czytelnik wysnuje sam, a dumę z faktów historii tradycji niepodległościowej również sam potrafi odczytać. Ten kontrast kompozycyjny wzmaga wymowę każdego z piętnastu reportaży i sylwetek 27 ofiar, ukazujących w szerokim kontekście główny temat tej publikacji, a mianowicie sowiecki mord na polskich działaczach podziemia niepodległościowego w lipcu 1945 roku, wśród których było tych 27 kobiet - bo tyle, jak dotąd, odkryła na listach IPN autorka publikacji. Dziennikarka ukazuje ofiarną walkę na tej ziemi z faszyzmem, a następnie z komunizmem sowieckim, bo trzeba pamiętać o złożonej historii i polityce w połowie  XX wieku – okresie II wojny światowej, która na terenach północno-wschodniej Polski była szczególnie trudna dla jej mieszkańców, przechodzących wielokrotnie spod administracji niemieckiej w sowiecką, i odwrotnie. Tak jak w „Medalionach” Zofia Nałkowska ukazuje portrety ofiar wojny w siedmiu reportażach, tak Teresa Kaczorowska ukazuje 27 medalionów – portretów dziewcząt Obławy…symbolizujących setki  ofiar  sowieckich. Podobnie też oddaje głos świadkom zbrodni, ale tu - zbrodni sowieckiej.

   Dzień dzisiejszy łączy reporterka z przeszłością nie tylko z połowy XX wieku, czasu II wojny światowej - właściwego dla tematu tej publikacji. Retrospekcja czasowa sięga dziewiętnastowiecznych powstań narodowowyzwoleńczych, czasów rozwoju  i świetności północno-wschodnich terenów Polski w XVI-XVIII wiek, aż po czas pierwszych tam cywilizacji X wieku i historię Jaćwingów. 

   Żmudna badawcza praca T. Kaczorowskiej przemierzającej miasta, miasteczka i wsie, nie raz w całej Polsce a nawet poza jej granicami, wyszukiwanie dokumentów w archiwach, w księgach parafialnych i pamiątkach rodzinnych przynosi coraz więcej realnych faktów i konkretów o Obławie Augustowskiej i jej ofiarach, bo celem pracy reporterki jest ustalenie prawdy, ustalenie jej jak najszerszego kontekstu. Zawsze  najważniejsza dla reportera  jest PRAWDA, ale w przypadku Obławy… nie do końca jest ona jeszcze odkryta. Zgadzam się z autorką, że trzeba jak najszybciej rozmawiać ze świadkami tamtych dni, bo odchodzą już na „drugą stronę tęczy”, zwłaszcza, że dokumenty zbrodniarze ukryli w swoich archiwach w Moskwie i nie ma do nich dostępu.

   Reportaże T. Kaczorowskiej odkrywają światu również wielki dramat rodzin, potomków, krewnych ofiar Obławy Augustowskiej, którzy do dziś przeżywają utratę bliskich i nie znają prawdy o ich dalszych losach. Ofiary sowieckiej zbrodni widnieją na listach jako aresztowani, ale co się z nimi stało potem, gdzie są ich ciała – tego do dziś nie wiadomo. Ślad po nich zaginął, a niektóre rody wyniszczono w całości – jak rodzinę Zarębów czy Łazarskich z Nowinki, Filipkowskich czy Dzienisiewiczów z Filipowa – bo właściwie nikt z tych rodzin nie przeżył. Do dziś krewni ofiar nie mogą zapalić im świecy, bo zaginieni w Obławie nie mają grobów. Nie mogą załatwić nawet spraw spadkowych, bo ofiary tej zbrodni nie mają aktów zgonów, itd. Rodziny ich żyły z „piętnem bandyckim”, były przez władze szykanowane, dzieci nie miały możliwości zdobycia dobrego wykształcenia, dobrej pracy, bo też przyklejano im „łatkę” dzieci bandytów. To wielki dramat kolejnych pokoleń ofiar, które miały tej prawdy o eksterminacji nie poznać. Nie wolno było o niej mówić, bo to groziło prześladowaniami i karami, zabraniano przekazywać tę prawdę kolejnym pokoleniom, aby wymazać ją ze świadomości narodu przerywając ciągłość pamięci. A przecież to prawda czyni nas wolnymi, to ona tworzy wolność  jako wartość, tak cenioną w naszym narodzie. Jan Paweł II - polski papież osobiście doświadczony faszyzmem i komunizmem, powiedział: „Wolności nie można tylko posiadać…Trzeba ją stale zdobywać i tworzyć przez prawdę”. 

   Prawdy nie da się zabić i prawdy o Obławie Augustowskiej też zabić się nie udało! Ona żyje w pamięci potomków, w rodzinach ofiar i ich pragnieniu poznania losów  bliskich, zaczyna żyć również w świadomości współczesnych. Prawda okazuje się nieśmiertelna dzięki rodzinnym rozmowom, opowieściom,  którym przysłuchiwały się dzieci. Słowo żyje w tradycji ustnej i nigdy nie umiera niosąc PRAWDĘ z pokolenia na pokolenie. O takiej tradycji ludowej mówili  polscy romantycy. A. Mickiewicz w powieści poetyckiej „Konrad Wallenrod” w Pieśni wajdeloty pisał: „ …skarby mieczowi spustoszą złodzieje,/ Pieśń ujdzie cało, tłum ludzi obiega…..”. Poeta dawał tu wyraz przekonaniu, że prawda o czynach w słusznej sprawie nie ginie, nie umiera, a buduje, wyzwala, oczyszcza i tworzy nowych bohaterów, uczy patriotyzmu, ofiarności i umiłowania wolności ojczyzny oraz poświęcenia dla niej.

   Dziś o ofiarach Obławy śpiewa z gitarą własne wiersze współczesny bard Obławy Grzegorz Kucharzewski - bratanek Zyty Kucharzewskiej zaginionej w tej zbrodni. Ten poeta i pieśniarz, podtrzymuje romantyczne tradycje, niosąc prawdę o ofiarach tragicznych wydarzeń współczesnej historii, zbiera też wszelkie pamiątki po swej ciotce, jej portret wisi na honorowym miejscu w jego domu. W taki właśnie sposób składa hołd nie tylko krewnej, ale też pozostałym ofiarom Obławy Augustowskiej.

   Autorka  reportaży „Było ich 27” dokumentuje działania krewnych, którzy w różnoraki sposób upamiętniają zaginionych bliskich, m.in. w wierszach, czy w symbolicznych mogiłach. Te znaki pamięci pozwoliły im godnie trwać w stałej żałobie i pukać do drzwi władz domagając się ujawnienia PRAWDY o Obławie Augustowskiej. W te działania pięknie, wyraziście wpisuje się publikacja T. Kaczorowskiej, która wnikliwym dziennikarskim okiem i rzetelnością dokumentalistki tworzy przejmujące, dramatyczne portrety ofiar i ukazuje traumatyczne doświadczenia ich rodzin. Nie zawaham się stwierdzić, ze reportaże stanowiące główną tkankę tej książki sytuują T. Kaczorowską w szeregu najlepszych reportażystów i pisarzy w tej dziedzinie, jak Z. Nałkowska, H. Krall, czy R. Kapuściński. Podobnie jak tamci zapisuje fakty z relacji świadków historii, kreśląc szeroki ich  kontekst, i daje świadectwo Prawdy. R. Kapuściński twierdził, że prawda i odpowiedzialność dziennikarza jest w jego pracy najważniejsza obok empatii, bo to zawód nie dla cyników. Taką też prawdę o reporterce widać w tej publikacji - jest tu jej wrażliwość, otwartość i skłonność do empatii. „Było ich 27” to książka dokumentująca trudny czas, reportaż z przesłaniem do potomnych o pamięć i prawdę, bo „Kłamią tylko niewolnicy, wolni mówią prawdę” (Seneka Młodszy). Teresa Kaczorowska zdziera historii knebel, odkrywa prawdę, która boli, ale czyni nas wolnym narodem. Potwierdza też ludowe przysłowie, że prawda zawsze zwycięża, a jej siła leży w nas, w narodzie i tradycji wierności jego  Prawd.

   „Było ich 27” to książka niezwykle ważna dla życia i przyszłości narodu, ukazująca poczucie odpowiedzialności obywatelskiej autorki dla całej wspólnoty narodowej. Ukazana tu przeszłość historyczna niesie bardzo ważne refleksje, zwłaszcza w kontekście współczesnych prób zakłamywania i przeinaczania faktów historycznych, tworzenia historii na nowo, ale  sprzecznej z  PRAWDĄ, bo tej nie da się  ani zmienić, ani ZABIĆ. 

(Teresa Kaczorowska, „Było ich 27”, Fundacia Historia i Kultura, Warszawa 2020, 445 s.)

Ewa Krysiewicz


*** Ewa Krysiewicz – filolog, absolwentka WSP w Siedlcach (obecnego Uniwersytetu Podlaskiego), od 19878 r. polonistka w ZS nr 1 im. Józefa Bema w Ciechanowie. Wielokrotna jurorka w konkursach literackich, organizatorka licznych inscenizacji i konkursów poetyckich, autorka dwóch publikacji książkowych: Sto lat Kina w Ciechanowa oraz Pół wieku Kina Łydnia, a także wielu tekstów prasowych. Prowadziła Młodzieżowe Koło Dziennikarskie przy „Tygodniku Ciechanowskim”. Współpracuje z periodykiem „Ciechanowskie Zeszyty Literackie”, gdzie recenzja ta zostanie opublikowana („CZL” nr 23/2021).

 
 
 
 
 

Teresa Kaczorowska

Związek Literatów na Mazowszu Projekt i wykonanie www.ekspansja.eu