Wiktor Golubski rzuca monetą
Wiktor Golubski układa teksty wydobyte z żywiołu językowego Północnego Mazowsza. Naśladując wzorce przysłów, rozmów, gadek, anegdot, refrenów, humoresek, dialogów i innych form literackich i potocznych – daje autor wgląd w życie codzienne, monologi wewnętrzne, przygodne spotkania i obserwacje terenowych obywateli. Ozdobą utworów są przeróżne rymy wewnętrzne i zewnętrzne, współbrzmienie sąsiednich zdań i idiomów. „Nic tak nie rozbraja jak zgraja dzieciaków na osiedlowym trzepaku”. Tak rozkręca się taniec językowy opowieści, przypowieści, gadek, fraszek, piosenek, bajek. Są też drobne erotyki. Ponieważ autor bywa frywolny, ja w podobnym duchu chciałem określić, że mamy do czynienia z rodzajem „rozpusty” na tle wolnych skojarzeń słów, z rozpasaniem w zakresie obrazów, scenek i nadscenek towarzyskich. Zbiorów podobnych tekstów wydał Golubski już wiele. Widać go to bawi. Spełnia też autor rolę miejscowego krytyka i satyryka. Pewnie w swoim otoczeniu są to utwory z aluzjami i bardziej czytelne. Przed laty Józef Bułatowicz opracował tom fraszek frywolnych „Fraszki z flaszki” /LSW, 1997/. Zgromadzono tu drobne utwory ze stu fraszkopisarzy typu: „On pracuje na dwie zmiany. /Dzień jest trzeźwy, dzień zalany”./Fr. Podolecki/. „Gdy się na stole pojawi wódzia,/anioł i diabeł wypijają brudzia”/Kaz. Chyła/. Pamiętamy wszyscy szaleństwo rymów Józefa Baki, którego jeszcze niedawno Zdzisław Łączkowski bronił przed zapomnieniem, do którego „złości grzechowej” nawiązywali romantyczni poeci. Wyliczmy, czego dotyczą wiersze współczesnego poety z tomu „Orzeł i reszka”. Obserwator spostrzega jak przebudowuje się kraj. Obserwuje obyczaje uwodzenia w różnych pokoleniach. Postrzega sceny w knajpie, w urzędzie, w sądzie, na plaży, w trakcie koncertów rokowych, zakupów. Z dystansem, ale czule spogląda na rodzimy krajobraz / w tym przemianę pór roku/. Postrzega powszechne wady zbiorowe Polaków, takie jak krytykanctwo, nieprzestrzeganie reguł demokracji, bezrobocie, czasem chamstwo. Umie pochwycić wady indywidualne takie jak powierzchowna turystyka, łakomstwo, hazard, robienie z igły widły, ploty, wadliwa cyfryzacja, gra medialna, zwichnięta służba zdrowia. Odznacza się tu też obyczaj i podkultura młodzieży. Nie zabrakło podwórkowej polityki. Myślę, że w dolinie Łydyni i Wkry poturla się moneta, którą raz Orzeł, a raz Reszka, dwie strony medalu odznaczające raz dumę, raz płochliwą swojskość.
Jan Zdzisław Brudnicki
|